- Choroba Stilla? – mruknął – A czym się objawia?
- Palnij się w łeb – warknęła – Czym się objawia... Zapytaj lepiej, czym to się leczy.
- Czym?
- STERYDAMI – jęknęła – to znaczy nie na początku. Nie, nie, nie. Ale widzisz moją karierę? Naszą karierę... jak niesterydowe leki nie pomogą? Jak będziemy tańczyć? Jak ja będę wyglądać? – łzy błysnęły w jej oczach – Widzisz, teraz naprawdę zaczynam żałować, że nie jestem księgową.
- Ale...
- Nie, nie, nie. Nie odzywaj się nawet pochodnio moralności i ludzkiej życzliwości. Wiem, co teraz powiesz
- Najważniejsze, żebyś była zdrowa – obwieścił wbrew zakazowi – a przy odrobinie szczęścia...
- Co to za życie? Ty tego nie rozumiesz. Jeżeli będzie źle, ja – samodzielna, dorosła i odpowiedzialna za własne życie w stopniu po prostu największym z możliwych, będę musiała przyznać, że wybierając łyżwy i rezygnując z marzeń rodziców popełniłam błąd.
- A jeśli nie tylko honor się liczy? – zapytał, uważnie przyglądając się jej reakcji
- Co jeśli nie honor? – wykrztusiła
- Honor jest ważny, ale nie najważniejszy – zauważył – a ja powinienem wychodzić. Przy tej wspomnianej już odrobinie szczęścia nie spotkam w drzwiach twojego przyjaciela. Masz jakieś leki do wykupienia? Mogę zahaczyć o aptekę po drodze.
- Złoty chłopcze, jak ja się odwdzięczę? – rozpromieniła się, wręczając mu karteczkę.
- Idź spać, wstań rano, trenuj ciężko – wyrecytował jednym tchem, po czym swoim nowym zwyczajem przejrzał się w lustrze w przedpokoju – Spokojnej nocy. I przestań wysyłać mi filmiki ze śmiesznymi kotami.
- Poczekaj!
- Tak?
- Skąd masz te kule? Bo jestem pewna, że nigdy ich u Ciebie nie widziałam. Nie mów, że musiałeś je załatwiać czy wypożyczać...
- Nie. To moje kule.
- Kogoś z twojej rodziny?
- Moje.
- Chcesz może...
- Nie, nie chcę o tym porozmawiać – puścił jej oczko i zniknął za drzwiami. Słyszała jak zbiegł po schodach, zostawiając za sobą niechciane pytania i wątpliwości. A ona na chwilę zapomniała o swojej chorobie, już zupełnie nie zwracając uwagi na jej nazwę i konsekwencje. Nejc był do tego stopnia dziwnym człowiekiem, że bez względu na sytuację, zawsze odbierał telefon. Normalni ludzie tego nie robili. Do szczętu rozbici w poczuciu bezradności nie potrafili prowadzić żadnego dialogu, nie mówiąc o dialogu przemyślanym.
- Wrócisz? – zapytała, kiedy odebrał – Mam frytki.
- Jutro rano. O 9 jak zawsze – brzmiał normalnie. Jakby omawiał układ, który zaczął konstruować ostatnio.
- Przecież nie musimy poruszać tego tematu, jeśli nie chcesz.
- Jakiego tematu?
- Do zobaczenia – uśmiechnęła się mimo woli.
- Spodziewaj się niespodziewanego. Będziesz miała arcymiłą wizytę – mruknął tajemniczo, po czym stwierdził, że naprawdę nie może rozmawiać i zobaczą się rano. Jak zawsze.
Jurij, który oznajmił swoje przybycie kwadrans później, wydawał się być zaskoczony tym jak Nina powitała go z tacką pełną podgrzanych frytek.
- Zabijasz mnie jako sportowca – orzekł z ujmującym uśmiechem.
- Tą miną zabijasz mnie już nawet nie jako kucharkę, ale nawet pomoc domową – prychnęła nadzwyczaj optymistycznie jak na tak mocne słowa.
- Co z Tobą? – mruknął zaciekawiony do granic możliwości – Rano miałaś się zupełnie inaczej... Masz wyniki?
- Mam – odpowiedziała, a uśmiech momentalnie zgasł na jej ustach – nie są zachwycające, ale też nie skazują mnie chwilowo na śmierć w męczarniach, chociaż same męczarnie przewidują. Na luty powinnam zdążyć.
- To wspaniale – mruknął zachwycony – A co dokładnie Ci dolega? Oczywiście, jeśli chcesz pewnie dziesiąty raz przewałkować ten sam temat.
- Rozgość się, Jurij – nakazała z błyskiem w oku i nie zważając na przejmujący ból nóg, skoczyła do kuchni przygotować coś do picia.
- Czekaj, czekaj – przerwała mu nagle, prawie rozlewając herbatę na jego kolana – ale z tymi listami żartowałeś, co? To byłoby chamstwo w najczystszej postaci, wiesz przecież.
- Kiedy ja naprawdę je przeczytałem – oznajmił wbrew wszelkim prawom moralnym i wzruszył ramionami – Ale to było tak dawno.
- Więc dlaczego teraz poruszyłeś temat listów? – zadała pytanie zanim pomyślała. Speszyła się, ale i on się speszył. Przeczytał te listy lata temu, to przeczytał. Co z tego? Już prawie zdążyła zaakceptować myśl, że on doskonale wiedział jak wtedy strasznie wariowała na jego punkcie. A teraz, kiedy jej to przypomniał, kolejny raz zapragnęła zapaść się pod ziemię.
- Myślisz, że jakbym teraz chciał zdobyć bilet na twój występ, dałbym jeszcze radę?
- Pewnie tak – odpowiedziała, dziękując mu w myślach, że odstąpił od tematu, który do tej pory jeszcze sprawiał, że szybciej biło jej serce. Kiedy nie obracali się już w kręgach przeszłości, rozmawiali zupełnie inaczej. Jak normalni ludzie, jak przyjaciele. Na pewno zaś nie jak ludzie, którym los (a może nawet bardziej oni sami) przeszkodził w byciu w nieco innej zależności.
- Jutro wracam do siebie – napomknął, szykując się do wyjścia – Przekazać coś Anji?
- Nie trzeba. Rozmawiam z nią przynajmniej raz w tygodniu – nie zabrzmiało przyjaźnie, ani neutralnie, czyli tak jak chciała – Ale to miłe, że pytasz. Gdybyś znalazł chwilę, wpadnij do moich rodziców. Zobacz co u nich słychać. I uspokój wszystkich, bo nic mi nie będzie i naprawdę nie grozi mi wózek... przynajmniej chwilowo, chociaż tego też im nie mów.
- Trzymaj się – ucałował jej policzek i mógł się tylko śmiać w duchu z jej miny i zachowania, kiedy zaskoczona natychmiast spąsowiała, dotykając dłonią tego właśnie policzka. Stała tak w drzwiach przez dłuższą chwilę, wahając się pomiędzy siódmym niebem a czeluściami piwnicy, kiedy znowu zapadnięcie się pod podłogę jawiło się najlepszym wyjściem z dość niezręcznej sytuacji.
Jurij wyjechał. Nie był to już Jurij jakiego kiedyś znała i po cichu kochała. Zmienił się, zupełnie jak ona. W poczet zmian dokonanych w skoczku wliczała przede wszystkim sam fakt, że pojawił się u niej w sposób dosyć intrygujący, w dosyć zastanawiających okolicznościach, a czas jaki jej poświęcił, był po prostu nieproporcjonalny do czasu, który zmarnował, żeby się u niej pojawić.
- Faceci tak mają – wyjaśnił jej przez telefon Nejc – Nie, nie obudziłaś mnie. Jest przecież dopiero 3. nad ranem, kto normalny o tej porze śpi?
- A myślisz, że zrobił to specjalnie? – mruknęła cichutko
- Ale co konkretnie? – dopytał senny głos po drugiej stronie
- Wcale mnie nie słuchasz! – zarzuciła mu oburzona – Myślisz, że chciał ot tak zaintrygować?
- Mógł chcieć – potwierdził Nejc – Słońce, ja nie twierdzę, że nie potrafię o tym rozmawiać, ale chyba naprawdę jestem ostatnią osobą, z którą powinnaś przerabiać ten temat. Mogę Ci nie potrafić wyjaśnić tego co Jurij robi, bo mi się to może wydać oczywiste i normalne. Rozumiesz?
- Nie
- Jestem facetem – uświadomił ją – jakbyś przypadkiem zapomniała albo nie zauważyła. O facetach gadaj z kobietami. Nigdy z innymi facetami.
- Neeejc, od kiedy masz takiego nerwa o 3. nad ranem?
- Odkąd zadajesz niewłaściwe pytania niewłaściwej osobie. Dobrej nocy, ile jej tam zostało.
- Mam Ci jutro kwiatki kupić na przebłaganie? – zironizowała
- Wystarczy, że zwyczajnie przyjdziesz na trening. Bardzo chcę to zobaczyć – oznajmił pogodnie, chociaż nie bez pewnej złośliwości. Nie chciała mówić tego głośno, ale i ona, znając swoje zamiłowanie do długiego snu i intensywnej regeneracji, chciała zobaczyć własną pobudkę po zarwanej nocy.
Miał rację. Tak sobie powiedziała, jak sturlała się z trudem z łóżka. Dawno tak jej te stawy nie bolały. Wolała nie widzieć się z własnym odbiciem, dlatego omijała lustro jak mogła. Kule się przydały, bez nich chyba by nie zrobiła kroku. Jakie życie było piękniejsze i prostsze, kiedy wiedziała już, co za choroba jej dokładnie dokucza. W chodzeniu to nie pomagało, ale dawało nadzieję na poprawę.
- O Jezu – innych słów nie znalazła, kiedy stanęła oko w oko z samą sobą
- O Jezu – poparł ją Nejc, kiedy i tak już z grubsza umalowana otworzyła mu drzwi.
- Miałeś dobry pomysł z tymi kulami – mruknęła, kiedy pierwszy szok minął – właściwie masz same dobre pomysły.
- To tak nie działa, Nina – uświadomił ją – jak mi powiesz parę miłych słów to wcale nie sprawi, że będę bardziej wyspany.
- Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby do Ciebie dzwonić – przyznała. Nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko, przelotnie lustrując jej twarz. Zarzucił na ramię sportową torbę, pomógł jej wyjść z mieszkania, zakluczył drzwi i zniósł ją po schodach, kilkakrotnie zaczepiając kulami, które ona trzymała, o balustradę schodów.
- Dziś naginamy trochę plan – oznajmił w samochodzie.
- Masz zamiar postawić mnie na nogi – zgadła
- Nie wyglądasz na człowieka, który dałby radę zrobić dwa szybsze kroki, nie mówiąc o piruetach na łyżwach. A dzień absolutnej regeneracji da Ci takiego kopa, że do lutego będziesz latała jak na skrzydłach, obiecuję!
- Wiesz, mogłeś mi po prostu dać się wyspać – westchnęła, żeby trochę mu zrobić na złość, ale jak na nieszczęście, udawał, że tego nie słyszy.
***
Zaczęło się. Cierpię na deficyt internetu w mieście, cierpię na brak snu z lenistwa, cierpię na brak weny z nudów. I na brak jedzenia z powodu braku lodówki. Tylko na brak atrakcji nie mogę narzekać.
Pozdrawiam♥
Och, mam nadzieję, że w końcu pomogą Ninie i kłopoty z jej zdrowiem się skończą. I ten Jurij - kurde, zaczynam gościa naprawdę lubić i głęboko wierzę, że jego relację z główną bohaterką przybiorą bardziej pikantny ton!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że wcześniej nie czytałam żadnego opowiadania o Słoweńcach. Zajrzałam tak z ciekawości i powiem Ci, że kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać. Nawet nie mam pojęcia, jakim cudem przeczytałam te 5 rozdziałów. Cudowne! Czekam na następne!
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie. Mogłabyś informować mnie o nowościach na moim blogu w zakładce 'SPAM'? :)
Pozdrawiam. ♥
Zapraszam też do siebie. ^^ http://najpotezniejsza-magia-milosci.blogspot.com/
Och, co ja tutaj tak późno, jej, nie wybaczę sobie.
OdpowiedzUsuńAle też miałam problemy z internetem. Póki pan Informatyk się nie zlitował.
Ale nie o tym.
Nejc. Uwielbiam go. Jest świetny. I jego rozmowy z Niną. Tacy fajni przyjaciele. Niby się przekomarzają, niby wbijają sobie szpileczki, ale jak coś się dzieje, to wiedzą, że mogą na sobie polegać, mogą dzwonić o każdej porze dnia i nocy ;d
I w ogóle, Nejc, miłość!
Choroby Niny, ojej, ojej, mam nadzieję, że nie pokrzyżuje jej łyżwiarskich marzeń. Że ona i jej organizm będą na tyle silni, by wyjść z wszystkiego obronną ręką.
A Jurij mnie intryguje. Królestwo za jego myśli!
Bożenko, jak ja uwielbiam tutaj wpadać. To opowiadanie ma w sobie takie coś, co czyni je nadzwyczajnie wyjątkowym.
jeden wielki zachwyt!
Trzymaj się cieplutko <3
Chciałabym poinformować Cię o dodaniu Twojego bloga do spisu opowiadań poświęconych skoczkom narciarskim. Twój blog ma w liście następujący numer 52. Jeżeli chcesz coś zmienić w swoim zgłoszeniu, kieruj się do zakładki Spam. Byłoby mi miło, gdybyś dodała gdzieś link do mojego bloga (jeśli to zrobisz to poinformuj mnie również w Spamie).
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie.
[przepraszam za spore opóźnienie. Dodaję informację w celu poinformowania o dodaniu bloga do spisu, ale jeżeli już o tym wiesz, zignoruj ten komentarz lub usuń]
Jurij jest taki spokojny i stonowany i to samo uspokaja człowieka jak czyta fragmenty z nim. Za to Mejc stawua na nogi. I to dosłownie.
OdpowiedzUsuńOby obaj jej pomogli bo to wygląda nieciekawe. Aczkolwiek samo nazwanie choroby to duzy krok w stronę dobrego.
przyznam że o nniej nie slyszalam.
Za tymi kulami Nejca pewnie kryje się jakas dłuższa historia. Tak cos czuję.
graffiti